Kim jest tyflopedagog? Wywiad z Anetą Bester
Barbara Pakuła – Kim jest tyflopedagog?
Aneta Bester – Tak, jestem pedagogiem specjalnym: oligofrenopedagogiem, terapeutą dzieci ze spektrum autyzmu oraz właśnie tyflopedagogiem. Ta ostatnia specjalność to dział pedagogiki specjalnej, który zajmuje się wychowaniem i nauczaniem konkretnej grupy dzieci – z wadami wzroku. Dzięki temu zawodowi mam możliwość przekraczania pewnej magicznej granicy – docierania i poruszania się w świecie osób dysfunkcyjnych wzrokowo, także niewidomych.
Zasadniczym moim zadaniem jako tyflopedagoga jest wspomaganie procesu uczenia się dzieci niewidomych i słabo widzących. W przypadku tych drugich moją rolą jest mobilizowanie uczniów do korzystania z posiadanych przez nich możliwości wzrokowych we wszystkich możliwych dla nich sytuacjach, jak również niesienie im w tym zakresie pomocy. Polega ona np. na udostępnieniu uczniom pomocy optycznych, elektronicznych i innych ułatwiających korzystanie z osłabionego wzroku w procesie edukacji, podczas spędzania wolnego czasu, podczas poruszania się i wykonywania rozmaitych zadań…
Natomiast wspomaganie w zakresie rozwoju widzenia małych dzieci, prowadzenie wyspecjalizowanej stymulacji wzroku w celu utrwalenia reakcji wzrokowych, pomoc w rozwijaniu sprawności wzrokowych to kompetencje stricte rehabilitanta wzroku, optometrysty czy ortoptysty – oczywiście zależnie od przyczyny nieprawidłowego funkcjonowania oka. Dostęp do tych specjalistów niestety nie jest ani łatwy, ani oczywisty. Natomiast okulista, optometrysta czy ortoptysta pracują zazwyczaj w systemie opieki zdrowotnej.
Ja jako tyflopedagog prowadzę – owszem – elementy z zakresu ćwiczeń wzrokowych, lecz nie jest to pełna rehabilitacja wzroku. Podobnie, mogę wspomagać naukę poruszania się dziecka niewidomego, lecz wyspecjalizowaną siłą w tym zakresie jest trener orientacji przestrzennej.
B.P. – Czy to jest trudna praca?
A.B.– Zdecydowanie tak. Wynika to choćby z moich poprzednich wyjaśnień: zawód tyflopedagoga wymaga od nas posiadania szerokiej wiedzy: nie tylko z zakresu edukacji dzieci z dysfunkcją wzroku, lecz musimy znać także podstawowe zagadnienia i elementy zarówno terapii wzroku jak i z dziedziny orientacji przestrzennej. Do tego dochodzi jeszcze konieczność rozeznania w nieprawidłowym przetwarzaniu sensorycznym u dzieci z uszkodzonym wzrokiem, a więc kolejna niezbędna dziedzina, by optymalnie móc wspomagać swoich uczniów.
B.P. – Na czym polega rehabilitacja i rewalidacja wzroku?
Rehabilitacja wzroku u osób z dysfunkcją narządu wzroku zawsze powinna być uzupełnieniem leczenia okulistycznego, bądź konsultacji optometrycznych/ortoptycznych. Jej celem jest wprowadzenie u dziecka umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach życia codziennego metodami zupełnie bezwzrokowymi lub z wykorzystaniem pozostałości wzroku. Proces rehabilitacji wzroku obejmuje stymulowanie widzenia, pobudzanie/zachęcanie do patrzenia, rozwijanie u dziecka podstawowych sprawności wzrokowych związanych z kontrolowaniem ruchów gałek ocznych (czyli lokalizowanie bodźca, śledzenie, wodzenie, przenoszenie spojrzenia), rozwijanie koordynacji wzrokowo-ruchowej i wzrokowo-słuchowej oraz usprawnianie pamięci wzrokowej. W ramach wzrokowej rehabilitacji wskazane jest także osiąganie wyższych sprawności wzrokowych, a to dobieranie obiektów i obrazków wg określonych cech, identyfikowanie obiektów na obrazkach, odnajdywanie szczegółów na obrazkach prostych i złożonych a także zmiana i dostosowanie otoczenia dziecka do jego indywidualnych możliwości i potrzeb.
My, tyflopedagodzy, możemy prowadzić z dziećmi wiele ćwiczeń i zabiegów z zakresu terapii widzenia, uczyć je mnogich technik poprawienia jakości widzenia, ale tak naprawdę terapia taka spełnia swoją rolę jedynie wtedy, gdy zaszczepimy w dziecku chęć a potem możliwość (zgodną z jego stanem dysfunkcji) samodzielnego interpretowania obrazu.
B.P. – Gdzie można znaleźć tyflopedagogów?
A.B. – Ludzie, którzy nie mają do czynienia z kłopotami wzrokowymi, najpierw odkrywają razem z „wujkiem google”, kim w ogóle jest tyflopedagog, a dopiero potem szukają konkretnych specjalistów. Tyflopedagodzy to nauczyciele, którzy najczęściej pracują w systemie oświatowym, czyli w szkołach, przedszkolach, poradniach psychologiczno-pedagogicznych. Tak naprawdę jest nas bardzo niewielu.
Dzieci niewidome i ociemniałe nie mają możliwości wyrównania szans edukacyjnych w placówkach ogólnodostępnych, więc kierowane są do szkół specjalistycznych: Laski, Lublin, Kraków… Jeśli w szkole edukuje się dziecko słabowidzące, to zgodnie z literą prawa wymaga ono zaledwie dwóch godzin zajęć z tyflopedagogiem na tydzień. To po prostu kropla w morzu potrzeb takiego dziecka. Zaś o tyflopedagoga jako nauczyciela wspomagającego (czyli wspierającego dziecko przez cały okres jego procesu edukacyjnego) jest szalenie trudno: dziecko prócz poważnej dysfunkcji wzroku musi posiadać dodatkową niepełnosprawność, tzw. „sprzężenie”.
Biorąc powyższe pod uwagę, niewielu nauczycieli decyduje się podjąć trudne studia specjalistyczne czy uczy się Pisma Braile’a, by wykorzystać tę specjalizację jedynie przez 2 godziny w tygodniu. Jest nas dlatego bardzo niewielu. Gdzie nas szukać? Gdzie nas spotkać? Każdy miejscowy oddział PZN dysponować powinien listą wykwalifikowanych specjalistów i zdecydowanie tam najlepiej rozpocząć poszukiwania.
B.P. – Jak ubiegać się o pomoc tyflopedagoga dla swojego dziecka?
A.B. – Uczestnictwo ucznia placówki ogólnodostępnej w zajęciach specjalistycznych z tyflopedagogiem konstytuuje Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dn. 9 sierpnia 2017 r. w sprawie warunków organizowania kształcenia, wychowania i opieki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych, niedostosowanych społecznie i zagrożonych niedostosowaniem społecznym (Dz. U. 2017 poz. 1578).
B.P. – Jak wygląda przeciętny dzień w pracy?
A.B. – Nie ma dwojga takich samych dzieci lub identycznych objawów analogicznych uszkodzeń oczu. Zakres zadań tyflopedagoga jest bardzo szeroki. Dokonuje on funkcjonalnej oceny widzenia w celu ustalenia poziomu samodzielności wzrokowej, ustala indywidualne potrzeby rehabilitacyjne, dobiera dziecku pomoce optyczne i nieoptyczne wspomagające jego widzenie, uczy posługiwania się tymi pomocami, prowadzi elementy ćwiczeń usprawniających widzenie oraz korzystania z posiadanych resztek wzroku. Jako tyflopedagog prowadzę z dzieckiem także zajęcia z zakresu czynności życia codziennego oraz nauki technik komunikacji (w tym wspomnianego pisma Brajla) oraz konsultacji tyfloinformatycznej, zaś w ramach ścisłej współpracy z innymi nauczycielami placówki udzielam konsultacji dotyczących organizacji i przystosowania otoczenia względem indywidualnych potrzeb dysfunkcyjnego wzrokowo dziecka.
W związku z tym, że katalog oddziaływań specjalistycznych tyflopedagoga jest bogaty, to i sam proces edukacji jest bardzo dynamiczny i zróżnicowany. Jednym słowem: na nudę tyflopedagog nie narzeka?
B.P. – Z jakimi specjalistami współpracuje tyflopedagog?
A.B. – Chcąc optymalnie wspomóc ucznia z dysfunkcją wzroku, tyflopedagog wraz z innymi specjalistami powinni tworzyć zwarty tandem o doskonałym przepływie informacji i bieżących spostrzeżeń. Zespół ten powinny tworzyć wszystkie osoby zajmujące się danym dzieckiem: prócz tyflopedagoga wychowawca, nauczyciele przedmiotowi, psycholog, często logopeda czy terapeuta integracji sensorycznej, lecz przede wszystkim siły medyczne, a to: okulista/optometrysta/ortoptyk. I nie możemy zapominać, że największym źródłem informacji o dziecku zawsze jest jednak rodzic!
Szkoda tylko, że taki zespół to marzenie. Ubolewam, ponieważ w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Owszem: w szkołach powoływane są zespoły terapeutyczne konstruujące wspólnie indywidualny program dla dziecka. Ale spotykają się oni dwa razy do roku, częstokroć rodzice nie udostępniają i nie przekazują bieżących informacji medycznych o dziecku, brak nam też informacji od innych terapeutów (niezwiązanych ze wzrokiem). A szkoda, bo to wszystko niezmiernie ściśle się łączy.
B.P. – Czy wskazana jest współpraca rodziców i tyflopedagogów?
A.B. – Jest to wręcz nieodzowne!!! Jak wspomniałam, pomimo naszej wszelakiej wiedzy wyniesionej ze studiów, kursów i szkoleń, to rodzic pozostaje najwiarygodniejszym i największym skarbcem wiedzy o dziecku. Wzorowa współpraca powinna wyglądać właśnie tak, że rodzice nie kryją żadnych informacji o dziecku. Nam jako nauczycielom (niezależnie od specjalności) szeroka wiedza o uczniu potrzebna jest jedynie po to, aby optymalnie mu pomóc a nie po to, by pisać o nim bajki czy plotkować. Niedorzecznym jest zatem podejście rodzica, który czasem twierdzi, że inne choroby i dysfunkcje dziecka nie powinny nas obchodzić.
B.P. – Co Panią cieszy w pracy?
A.B. – Praca z dziećmi niepełnosprawnymi to moja prawdziwa pasja. Nie ma w życiu nic piękniejszego, niż robienie czegoś, co kochasz a jeszcze ktoś ci za to płaci ? Cieszy mnie ta praca ogółem; cieszą mnie wszystkie choćby najmniejsze postępy uczniów; cieszy mnie zaufanie i szczerość moich podopiecznych; cieszy mnie, że ta praca uczy mnie pokory wobec życia i dystansuje do życiowych problemów. Bo te w konfrontacji z prawdziwym ludzkim nieszczęściem okazują się być błahostkami…wyimaginowanymi fanaberiami…
B.P. – Co najbardziej frustruje?
A.B. – Hm… Skoro zapytywana płaszczyzna frustracji nie została dopowiedziana, opowiem o sytuacji z podwórka rodzinnego.
Mam piękną 12-letnią córkę. Julia urodziła się jako wcześniak, sporo czasu spędziła w inkubatorze, lecz na szczęście nie zapadła na retinopatię wcześniaczą. Oczywiście jako moje najmłodsze dziecko po sporej przerwie od poprzednich porodów, Julka była opiekuńczo „wychuchana i wydmuchana”. Przechodziła wszystkie konieczne (a czasem pewnie i niekonieczne) konsultacje i badania lekarskie, w tym także przesiewowe okulistyczne badania w szkole. Wynik wzroku zawsze był wzorcowy.
Gdy córka była w II klasie szkoły podstawowej, jej dwie starsze siostry musiały wymienić oprawki okularowe, co oczywiście wiązało się z mnóstwem dyskusji i ich lusterkowego zachwytu w domu. Niewiele czasu później Julia zaczęła narzekać na uciążliwość podczas patrzenia, a to niby zamazany obraz, a tam kiedyś w drzwi weszła… W związku z tym, że dotychczas wynik badań wzroku u Julii nie budził najmniejszych zastrzeżeń kompletnie zlekceważyłam te narzekania konkludując, że pewnie Julia chce nosić okulary tak samo, jak siostry – co by nie być gorszą.
Około 6 miesięcy po lamentach Julki higienistka szkolna prowadziła najprostsze badanie okresowe na Tablicy Snellena. Gdy otrzymałam karteczkę, omal nie upadłam a po natychmiastowej wizycie u okulisty okazało się, że u mojego dziecka w ciągu 8,5 miesiąca ze wzroku badanym na OP/OL 0,0 przeszło na OP -1,5, OL -1,75.
Strasznie mi los utarł nosa. Nie mogłam poradzić sobie z poczuciem winy, że nie zareagowałam na sygnał od dziecka w odpowiednim momencie. Zawsze powtarzam to rodzicom swoich uczniów, by nie lekceważyli tego, co mówią dzieci. dziecko nie ma przecież instrukcji właściwego, „książkowego” widzenia, więc wielu rzeczy nam nie nazwie, nie dookreśli. Lecz jeśli zgłasza symptomy typu niewyraźnie widzi z niedalekich odległości lub źle widzi z bliskich odległości; ma bóle głowy lub pieczenie i swędzenie oczu; widzi zamazany lub podwójny obraz, mruży lub trze oczy – nie zwlekajmy! Coś jest na rzeczy!!!
B.P. – Czy prowadzi Pani terapie indywidualne? Gdzie możemy Panią znaleźć?
A.B. – Mieszkam na Podkarpaciu, nieopodal Rzeszowa. Niestety nie prowadzę terapii prywatnych, lecz jeśli jest potrzeba skonsultowania dziecka pod kątem widzenia funkcjonalnego, obrania kierunku jego dalszego rozwoju wzrokowego czy innym….chętnie pomagam Dzięki rozwojowi mediów społecznościowych, wystarczy wpisać moje imię i nazwisko w wyszukiwarkę. Zaś w sensie naukowym współpracuję jako wykładowca przedmiotów specjalistycznych z zakresu pedagogiki specjalnej z Uczelnią Nauk Społecznych w Łodzi.
B.P. – A Pani marzenia? Takie największe zawodowe i niezawodowe?
A.B. – Zawodowe: by prawo o dzieciach niepełnosprawnych, bez względu na rodzaj dysfunkcji, stanowili ludzie, którzy mają o tym pojęcie. Którzy chociaż przez trzy dni i noce opiekowali się/uczyli/żyli z dzieckiem niepełnosprawnym. Jestem pewna, że punkt widzenia wielu naszych decydentów zupełnie by się odmienił. Bo te dzieci uczą pokory….
Niezawodowe: choć raz w życiu zatańczyć walc angielski w pięknym anturażu z profesjonalnym tancerzem… ?
B.P. – Czy osoba niewidoma także może zostać tancerzem?
A.B. – Oczywiście. Muszę się pochwalić, że miałam niesamowite szczęście tańczyć z niewidomym partnerem. Wrażenie niesamowite…
B.P. – Jaka jest różnica?
A.B. – Oj, wielka. Taniec z niewidomym partnerem nie jest o krokach ale o zaufaniu kobiety do mężczyzny. Bez niego nie jest ona w stanie zatańczyć. Taniec jest wtedy o dotyku, bliskości, o byciu tu i teraz… A wyraża się to właśnie poprzez kroki. Pierwsze, czego uczy się kobieta tańcząca z niewidomym partnerem to tylko i wyłącznie podążanie za nim. W takim tańcu kreuje się ścisły podział ról: partner prowadzi, partnerka podąża, co oznacza, że w trakcie tańca nie inicjuje ona kroków. Tańczy jedynie to, o co ‘poprosi’ ją poprzez mowę ciała partner. Aby kobieta mogła podążać za nim podążać, musi przestawić się z myślenia na odczuwanie. To wzajemne wsłuchiwanie się w swoje ciała, pochłanianie sygnałów z nich płynących, buduje między partnerami niezwykłe porozumienie. Przyznam, że świat zewnętrzny mi wtedy znikł; istniała tylko ten krok… ten ruch… ten moment…
B.P. – Brzmi wręcz magicznie…
A.B. – Bo tak właśnie to czułam. Ale równie magiczny jest sposób nauki tańca dla osób niewidomych.
Jest to unikalna na świecie metoda stosowana w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Poznaniu, która opiera się na 70-krotnie powiększonym sześciopunkcie braille’owskim. Każdy z sześciu punktów ma swój numer, zaś odpowiednie ich układy to litery. Zamiast literki mieszczącej się pod opuszkiem palca, powstaje plansza z punktami o wielkości piłeczki pingpongowej. Niewidomi siedzą na krzesłach i rękami uczą się kroków. Najpierw tańczy się siedząc, przesuwając palcami rąk po szablonie. Potem dochodzą do tego ruchy nóg pod stołem, wszystko w miarowym tempie i do słów instruktora: „cztery, jeden, jeden, dwa… pięć, pięć, cztery, jeden…”. Dopiero po tym etapie uczestnicy wstają od stołów i chwytają się za ręce. Tańczą razem, w kole. Mają nabrać pewności siebie, nie bać się ruchu. Gdy prowadzący widzi, że wszyscy opanowali kroki, przechodzi do ostatniego etapu. Tu tańczy się już klasycznie, w parach. Wszystkie tańce towarzyskie, bez ograniczeń!
B.P. – Więc jeśli mogę dodać coś od siebie do Pani niezawodowego marzenia, życzę, by upragniony walc zatańczyła Pani właśnie z niewidomym, fantastycznym partnerem. Bez ograniczeń…
———
mgr Aneta Bester – po ukończeniu studiów w zakresie administracji i europeistyki zmieniła sferę zainteresowań na pomoc niepełnosprawnym i zaniedbanym społecznie dzieciom (posiada stosowne kwalifikacje dzięki ukończonym studiom „Resocjalizacja i socjoterapia”). Ukończyła także kursy kwalifikacyjne oraz studia podyplomowe z tyflopedagogiki oraz oligofrenopedagogiki a także nauczania i terapii dzieci z autyzmem oraz zarządzania oświatą. Nieustannie pogłębia zakres swojej wiedzy i kompetencji poprzez uczestnictwo w licznych kursach i innych formach doszkalających:
- Szkolenie „Terapia małych dzieci z niepełnosprawnością złożoną, w tym dzieci z uszkodzonym narządem wzroku i dodatkowymi niepełnosprawnościami”,
- Kurs „Instruktor masażu Shantala”,
- Szkolenie „Terapia ręki”,
- Szkolenie „INPP – poziom podstawowy”,
- Szkolenie „Zaburzenia integracji sensorycznej u dzieci – obserwacja, podstawowe ćwiczenia i metody pracy”,
- Kurs „Dojrzałość małego dziecka a problemy rozwojowe”,
- Szkolenie nauczycieli placówek ogólnodostępnych, z których korzystają uczniowie niewidomi i słabo widzący z niepełnosprawnością sprzężoną”,
- Kurs „Język migowy stopień I”,
- Kurs „Terapia behawioralna”,
- Metoda Dobrego Startu poziom I i II”,
- Metoda Ruchu Rozwijającego wg Weroniki Sherborne”,
- „Modele pracy z uczniem z autyzmem i z zespołem Aspergera”,
- „Kompleksowe przygotowanie do pracy z dzieckiem z ADHD”,
- Szkolenie „Recykling ART. – czyli jak przekształcać zwykłe przedmioty, by stały się ciekawą zabawą plastyczną”,
- Szkolenie „Zdrowo żyjemy – zdrowy styl życia promujemy – animacja i profilaktyka w oddziaływaniach wychowawczych świetlic terapeutycznych”,
- „Komunikacja wspomagająca Makaton poziom I i II”,
- Kurs kwalifikacyjny „Tyflopedagogika”,
- Kurs kwalifikacyjny „Oligofrenopedagogika”,
- „Pedagogika osób niepełnosprawnych intelektualnie”,
- Kurs podstawowy tańca towarzyskiego,
- Kurs „Społeczny kurator sądowy”,
- Kurs „Mediator sądowy”,
W pracy łączy profesjonalizm i pasję. „Mam wewnętrzną potrzebę pomocy innym, nawet kosztem własnym… To się chyba nazywa powołanie – mówi. – Cele, priorytety, zasady, marzenia, wszystko się zmienia… A to chyba nazywa się nieustanne dojrzewanie…
Obecnie realizuje się, pracując jako pedagog specjalny w Zespole Szkół Techniczno-Weterynaryjnych w Trzcianie oraz jako tyflopedagog w Albigowej i Łańcucie. Znajduje czas, by dzielić się wiedzą i doświadczeniem jako wykładowca studiów podyplomowych „Tyflopedagogika” w Podkarpackim Centrum Usług Dydaktycznych w Rzeszowie, Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi oraz Mazurskim Centrum Szkoleń i Ubezpieczeń a także w Kujawsko-Pomorskiej Szkole Wyższej w Bydgoszczy. Jest pożądanym trenem szkolącym nauczycieli i rady pedagogiczne w zakresie pedagogiki specjalnej i specjalnych potrzeb edukacyjnych dzieci. Pasjonuje ją rękodzieło, dlatego samodzielnie projektuje i tworzy pomoce dydaktyczne dla dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. W ramach warsztatów szkolnych „Bądźmy przyjaźni niepełnosprawności”, organizowanych dla dzieci, krzewi wśród nich świadomość i humanitarne postawy wobec niepełnosprawności.
Zapraszam serdecznie do obejrzenia nagrania z webinaru „TERAPIA WIDZENIA – kiedy i kogo potrzebujesz?”
Czym różnią się przedstawiciele zawodów, które zajmują się terapią wzroku, terapią widzenia lub inaczej mówiąc rehabilitacją?
Odpowiedź na te pytania odnajdziesz w webinarze!