Edukacja domowa w praktyce

Pierwsze 4 miesiące za nami! – edukacja domowa w praktyce

Chociaż od pierwszego dzwonka w szkole minęło ponad 4 miesiące, my liczymy czas od momentu kiedy przyszły podręczniki. Przez reformę edukacji (2017r.) większość szkół miało opóźnienia z wydaniem książek. Dzięki temu zyskaliśmy dwa tygodnie wakacji.

Moment, w którym Z. rozpakowała podręczniki  i stwierdziła:

„To jest to samo co w przedszkolu…, miała być prawdziwa nauka….”

zostanie mi na długo w głowie. Tego dnia rozczarowaniu  nie było końca. Z Mężem wymyśliliśmy na szybko, że Z. po prostu je uzupełni, a potem zastanowimy się co będzie dalej. Córka przystała na to rozwiązanie.

Na początku nie mieliśmy pojęcia jak i od czego zacząć naukę, więc największy akcent położyliśmy na sport i aktywność na powietrzu. Wyszukaliśmy realne do zrealizowania zajęcia sportowe i z całej przedstawionej przez nas palety Z. wybrała piłkę nożną (??!!) i pływanie. Każde dwa razy w tygodniu.

Tymczasem pewnego wieczora My, nadal „zieloni” Rodzice ustaliliśmy, że Tata bierze się za angielski i informatykę,  a mama za resztę, czyli szeroko pojętą realizację elementarza, ćwiczeń, wypełnianek, itd.

Przyznaję, że weszłam na stronę wydawnictwa, by przeczytać wytyczne dla nauczycieli, program zajęć i inne udostępnione materiały. Jednak szybko odpuściłam tą lekturę. Gdybym zdecydowała się realizować zalecenia wydawnictwa musiałabym przygotowywać się niemal godzinę dziennie, a Z. rozwiązanie tego co przygotuję zajęłoby 15 min.

Postanowiłam spróbować spontaniczności, co z moim charakterem nie jest najłatwiejszym zadaniem. Okazało się, że zadziałało zostawienie Z. sam na sam z książką. Sama zdecydowała, że chce zacząć od matematyki, a potem poszło z górki.

Normalny dzień

edukacja domowa w praktyce

W zależności od dnia ja lub Mąż jesteśmy do południa w domu. Środkowa córka A. jest w przedszkolu, a najmłodsza L. w domu. Nie będę pisać za Męża, ale mój poranek wygląda z dziećmi niemal tak samo. Oczywiście mam na myśli dni kiedy nie mamy gości lub gdzieś nie wyjeżdżamy.

  • ogarniamy siebie;
  • zjadamy śniadanie (+ kawa dla dorosłych 😉 );
  • Z. wykonuje czynności, które zobowiązała się wykonywać (otrzymuje za to ustalone z nami wynagrodzenie, ale to jest temat na oddzielny post);
  • czas absolutnie luźny – dziewczyny się bawią, Z. czyta, gra układa puzzle – do momentu kiedy L. zasypia;
  • nauka – od 0,5 do 1,5 godziny – w zależności od długości snu L. 😉
  • czas luźny, przygotowanie obiadu.

Popołudnia i wieczory to czas na relacje, treningi, wyjazdy, a czasem po prostu lenistwo. Nauka zamyka się zawsze przed południem.

Edukacja domowa w praktyce

Z. codziennie sama wybiera co będzie robić. Preferowała matematykę. Gdy męczyła się liczeniem zabierała się za ćwiczenia z pisaniem i czytaniem. Niektóre dni były zupełnie plastyczne. Czas na naukę spędzam z Z., ale nie siedzę „nad nią”. Najczęściej czytam jakąś książkę albo zajmuję się korespondencją firmową. Gdy Z. napotyka trudności i nie rozumie czegoś – wprowadziłyśmy zasadę, że najpierw czyta powtórnie polecenie na głos, potem wolniej i jeżeli faktycznie nie zrozumie dalej, to ja wkraczam z tłumaczeniem.

edukacja domowa w praktyce

Powtórka z przedszkola

Z. faktycznie szybko przeszła przez książki (3 elementarze, 6 zeszytów ćwiczeń).  Jak sama określa – wszystko już było w przedszkolu, tylko opowiadania Pani czytała, a teraz czyta sama. Kończymy już materiał. Plan mamy taki, że do ferii zimowych zrobimy wszystkie plastyczne prace, wyklejanki itp, potem posprzątamy i oficjalnie „zakończymy” pierwszą klasę.

Ferie będą wyjazdowe. Dobrze, że śniegu nie brakuje.

W następnym poście opiszę co najbardziej mnie irytowało, a czasem doprowadzało do „szewskiej pasji”. Później co mnie zaskoczyło pozytywnie.

Po raz pierwszy zostawiam pod postem możliwość pozostawienia komentarzy. Zatem zapraszam do komentowania.

  1. U nas tak samo pierwsze cztery miesiące. A miałam wyrzuty sumienia… Tylko u nas duzo wolniej bo mniej regularnie. A co robicie kiedy maluch śpi? Czego się uczycie?
    Ja byłam w ciąży, mało siedziałam z naszą A. Teraz maluch poza brzuchem i czasu więcej. Coś bym porobila

    1. Jak Maluch śpi to Z. zajmuje się swoimi ćwiczeniami, czytaniem robimy coś plastycznego na co Maluch by nie pozwolił normalnie. Jeżeli Z. mnie nie potrzebuje, to ja czytam. W zależności od potrzeb: lektury zawodowe, korespondencja firmowa, planuję projekty itp. To jest jedyny aktualnie cichy czas w ciągu dnia, staram się go wykorzystać maksymalnie 🙂 Pozdrawiam!

  2. „czyta powtórnie polecenie na głos, potem wolniej i jeżeli faktycznie nie zrozumie dalej…” Ojjjj Tony Buzan dał by Ci za takie podejście. 🙂 Każdy szybkoczytający wie że „na głos” i „wolniej” znaczy mniej zrozumiale. Polecam poczytać sobie T.Buzana.
    Jesteśmy w podobnej sytuacji. Mnie chęć bycia nauczycielem swoich dzieci popchnęła do studiowania „neuroedukacji” (tak fikuśną nazwę ostatnio znalazłam). Ogólnie tego jak uczy się mózg. Zaczęłam właśnie od Buzana. No i tak przez te pierwsze miesiące mam wrażenie że mamusia się więcej uczy niż dzieci. Kto wie co z tego wyniknie w przyszłości…. :D.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę powodzenia.

    1. 🙂 wiem, że czytanie na głos i wolniej nie jest najlepsze patrząc pod kątem czytania. Chciałam jednak pokazać Córce, że zanim mnie zawoła i krzyknie: „nie rozumiem!!!” włoży wysiłek w zrozumienie. Nie oszukuję się, że dziecko czasem się po po prostu zawiesza. Chcę zbudować nawyk, że dziecko samo podejmie próbę zrozumienia polecenia 🙂 Dla mnie to też sygnał ostrzegawczy 🙂
      Odnośnie neuronauki – piękny dział nauk o mózgu. W chwili wolnej sięgnę po Buzana – wpadł na listę moich książek. Zawodowo „programuję” oczy dzieci podczas terapii widzenia. Wykorzystujemy tutaj procesy związane z mózgiem. To fenomenalne procesy.

  3. My podręczników do klas 1-3 w ogóle nie używaliśmy. Chyba że dla młodszego rodzeństwa. ED w nauczaniu początkowym jest piękna 🙂

  4. Bardzo ciekawy temat i świetnie czytało się Twoje doświadczenia, będę czekać na więcej! Być może pisałaś o tym, jak oceniasz edukacje domową pod kątem tego, że dziecko może chcieć mieć w szkole szkołę, a w domu dom?

    1. Dziękuję. Nie pisałam o rozdziale szkoły i domu. U nas występuje nietypowa sytuacja, ponieważ żadne z rodziców nie pracuje na etacie, więc w domu mamy pomieszanie wszystkiego. Zdarza się, że jak przygotowuje wykład, to dzieci muszą się dostosować do „intensywnie pracującej” mamy. Córka nie rozumie tak naprawdę co to jest szkoła. Czasem tylko mówi, że cieszy się, że może zostać w domu, gdy inni przedzierają się przez deszcz, albo że nie musi wcześnie wstawać. Jednak widzę, że nie myśli w kategoriach szkoły. Po prostu nie wie co to naprawdę jest.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *