Rehabilitantka widzenia i tyflopedagog – wywiad
Każdy wywiad przybliża nam pracę różnych specjalistów. Dzisiaj porozmawiamy z tyflopedagogiem i rehablitantką widzenia. Przeczytaj na czym polega ta praca? Czy jest satysfakcjonująca? Poznaj pasję Pani Kasi. Zapraszam!
Rehabilitantka widzenia i tyflopedagog – wywiad z p. Katarzyną Królikowską
Jest Pani rehabilitantem wzroku i tyflopedagogiem. Czym się Pani zajmuje w swojej pracy zawodowej?
Moja przygoda z osobami z niepełnosprawnością wzrokową zaczęła się w 1996 roku gdy podjęłam pracę w przedszkolu z oddziałami integracyjnymi dla dzieci niewidomych i słabo widzących. Byłam jeszcze wtedy nauczycielką przedszkola i miałam do wyboru- grupę 6 latków, albo grupę 5 latków, do której uczęszczało 2 dzieci niewidomych. Do tej pory nie miałam za wiele do czynienia z osobami z dysfunkcją wzroku poza moją własną niewielką wadą i mglistymi wspomnieniami z dzieciństwa gdy podczas wakacji u babci spotykałam jej niewidomą sąsiadkę . Odwiedzała nas z poruszając się z sękatym kijem lub przy dzielącym nasze gospodarstwa płocie. No i jeszcze parę filmów w telewizji, gdzie niewidomi byli pokazywani jako osoby mało samodzielne i zdane na innych.
Nie wiem czy to przeczucie, że mój ówczesny wybór zadecyduje o mojej zawodowej przyszłości, czy może fakt, że lubię wyzwania- zdecydowałam się na grupę z niewidomymi dziećmi. W przedszkolu był tyflopedagog, który pracował z nimi indywidualnie, a ja przez 2 lata poznawałam je, uczyłam i przekazałam dalej, do szkoły. Ponieważ w moim mieście nie było innego tyflopedagoga oprócz naszego i z racji tego, iż przeszedł on do szkoły wraz z dziećmi, zaszła potrzeba wyszkolenia nowego specjalisty. Zgłosiłam się chętnie i w 1998 roku podjęłam studia podyplomowe w Wyższej Szkole Pedagogiki Specjalnej w Warszawie ( obecna Akademia Pedagogiki Specjalnej) – tyflopedagogika ze specjalnością orientacja przestrzenna. Ponieważ do naszego przedszkola zgłaszało się coraz więcej dzieci z problemami wzrokowymi, w 2007 roku uzupełniłam wykształcenie o kolejne podyplomowe studia – rehabilitacja wzroku słabo widzących, na tej samej uczelni. Po drodze wiele kursów i szkoleń. I cały czas się uczę i cały czas czuję niedosyt. Tak wiele się dzieje w tej dziedzinie – nowe metody rehabilitacji, nowe drogi rozwoju.
Obecnie nadal pracuję w tym samy przedszkolu, to już ponad 20 lat! Jedna z naszych niewidomych wychowanek wróciła po wielu latach na praktyki studenckie do naszej placówki. Studiowała arteterapię na PWSZ, a ponieważ współpracujemy z tą uczelnią – studenci odbywają u nas praktyki terenowe i obserwacyjne. To była wielka radość widzieć jak się pięknie rozwija i, że być może mieliśmy w ty swój mały udział jako pierwszy etap jej edukacji.
Oprócz tego mam od 2015 roku swój własny gabinet Veni. Vidi – terapia i rehabilitacja wzroku.
Dlaczego postanowiła Pani zająć się terapią wzroku i pracować z dziećmi?
Jak widać- był to poniekąd przypadek, ale i wybór, bo gdybym w 1996 roku wybrała grupę, w której nie ma dzieci niewidomych, dziś pewnie nie byłabym tyflopedagogiem i moja droga zawodowa nie skręciłaby w tyflostronę….
Inspiracją do stworzenia własnego gabinetu była pewna konferencja dla rehabilitantów wzroku w Bydgoszczy i spotkanie z przyjaciółką, z którą kiedyś studiowałam. Lucyna stworzyła taki gabinet w Białymstoku, pomyślałam więc dlaczego w moim mieście nie ma takiego miejsca, w którym osoby z dysfunkcją wzroku uzyskałyby pomoc. Do tej pory wszystkie dzieci, które zgłaszały się do mnie, a nie były pod moją „przedszkolną „ opieką – odsyłałam do Warszawy, bo najbliżej.
Stamtąd również pewnego dnia usłyszałam pytanie – a dlaczego nie otworzy pani własnego gabinetu?
Chyba nie miałam wyjścia – w maju 2015 roku powstało Veni.Vidi.
Na czym polega Pani praca i do kogo jest skierowana?
Do mojego gabinetu trafiają dzieci w różnym wieku- i kilkumiesięczne i kilkunastoletnie. Jako tyflopedagog ze specjalnością orientacja przestrzenna pracuję tez z dorosłymi ociemniałymi, którzy z powodu chorób, wypadków tracą wzrok i muszą się jakoś odnaleźć w nowej, niełatwej rzeczywistości. Uczę ich poruszania się z białą, długą laską, rzadziej brajla, gdyż nowoczesna tyfloinformatyka pozwala kontaktować się ze światem i uzyskiwać informacje bez tej umiejętności. Poza tym nie każdy chce i może opanować pismo punktowe. Ważne by nauczył się żyć na nowo i żeby żyć mu się chciało pomimo utraty najważniejszego ze zmysłów. Bywam więc czasami trochę tyflopsychologiem, motywuję do działania, inspiruję do zmian.
Moja praca to też przekazywanie wiedzy innym, od kilku lat wykładam na studiach podyplomowych, kierunku tyflopedagogika w Szkole Wyższej Pawła Włodkowica w Płocku oraz w kilku jej filiach ( Radom, Skierniewice, Iława, Wyszków, Siedlce).
Moi studenci to nauczyciele, którzy spotykają się w swojej pracy z dziećmi niepełnosprawnymi wzrokowo i chcą nauczyć się jak z nimi pracować. Lubię ten kawałek mojej pracy.
Prowadzę też szkolenia dla nauczycieli przedszkoli, ucząc ich jak mogą wstępnie zauważyć niepokojące objawy zaburzeń widzenia.
W gabinecie praca wygląda bardzo różnie, w zależności od tego z jakim zaburzeniem zgłasza się dziecko. Ważna jest dla mnie rozmowa z rodzicem, bo to on jest specjalistą w dziedzinie swojego malucha. Oprócz pracy stricte terapeutycznej (stymulowanie widzenia, praca z zaburzonymi funkcjami) staram się wspierać rodzica i kierować do odpowiednich instytucji, grup wsparcia, kontaktować z innymi rodzicami, uczyć jak mają pracować z dzieckiem w domu, jakie zabawki są dla dziecka odpowiednie. Pracuję kompleksowo i holistycznie.
Korzystam również z wiedzy i umiejętności zdobytych podczas szkoleń – Holistyczna Terapia Widzenia (u Mikołaja Markiewicza w Łodzi), Sensomotoryczna Terapia Widzenia – autorska metoda Agnieszki Rosy i wiele innych.
Często dzieci trafiające do mnie to dzieci z niepełnosprawnością sprzężoną, które trudno jest zdiagnozować , które potrzebują więcej czasu i których reakcje wzrokowe są często mało dostrzegalne.
Które zaburzenie wzrokowe wymagające terapii spotyka Pani najczęściej?
Ostatnio coraz częściej trafiają do mnie dzieci, które zaczynając naukę w szkole już na starcie mają trudności z czytaniem, pisaniem, przepisywaniem z tablicy. Kiedyś chętnie wrzucono by takiego ucznia do worka z napisem „dysleksja”. Dziś mądry nauczyciel odeśle do ortoptystki, okulisty, optometrysty lub terapeuty widzenia, by wykluczyć zaburzenia funkcji wzrokowych.
Mam też maluchy z różnymi zespołami chorobowymi, z colobomą, zaćmą wrodzoną, niedorozwojem nerwu wzrokowego, z oczopląsem, jednooczne, z zaburzeniami widzenia obuocznego ( tu bardzo przydają się w pracy karty Barbary Pakuły).
Które zaburzenie wzrokowe wymagające terapii jest najczęściej niezauważone przez Rodziców?
Przeciętny rodzic może łatwo przeoczyć niepokojące objawy u dziecka. Jeśli nie są one bardzo wyraźne np.oczopląs, niepokojący wygląd oczu to nie wie co jest normą, a co wymaga obserwacji i konsultacji. Często nawet zgłaszany przez rodzica podczas bilansu niepokój jest ignorowany. „Oczko leci ?” „Ma prawo” , „Jeszcze ma czas”, „Wyrośnie z zeza”. A problem się pogłębia i nieprawidłowość utrwala.
Wiek szkolny i początki edukacji to również moment, gdy ujawnia się sporo nieprawidłowości w funkcjonowaniu wzrokowym i warto wtedy sprawdzić z czego one wynikają.
Jak wygląda normalny dzień w pracy?
Każdy dzień pracy zaczynam od dotarcia do niej na rowerze, o ile pogoda pozwoli. Prawie 10 km w jedną stronę. Na szczęście mamy świetną sieć ścieżek rowerowych. W przedszkolu każde dziecko ma wyznaczony stały dzień i godzinę zajęć ze mną. Nie jest łatwe zsynchronizowanie tego z pracą innych specjalistów – mamy jeszcze logopedę, oligofrenopedagoga, terapeutę SI. Po pracy w przedszkolu przemieszczam się do gabinetu, gdzie pracuję zazwyczaj do godz.18. Dzieci „gabinetowe” również mają swoje stałe pory, to ułatwia i porządkuje naszą pracę.
Przestrzeń mojego gabinetu jest spora – ponad 50 m kw., tak więc jest miejsce na terapię i zabawę, co staram się raczej łączyć niż rozdzielać.
Czy praca tyflopedagoga i rehabilitanta wzrokowego jest trudna?
Praca tyflopedagoga jest trudna, ale bardzo satysfakcjonująca. Cieszę się z najmniejszych postępów moich dzieci, lubię gdy nie chcą ode mnie wychodzić, ale niestety, czasami za drzwiami czeka następne dziecko.
W swojej pracy spotyka się też z ludzkim nieszczęściem, bardzo głęboko niepełnosprawnymi dziećmi, ludźmi, którzy z dnia na dzień tracą wzrok, którzy maja na swoim koncie próby samobójcze z tego powodu. Przekonuję ich, że pomimo wszystko warto żyć, podaję przykłady ludzi, którzy nie widzą i żyją pięknie i satysfakcjonująco. Jednego z nim mam na co dzień obok siebie. To mój narzeczony, który również jest niewidomy, a przy tym jest aktywny zawodowo, społecznie i towarzysko. Gdybym nie była tyflopedagogiem, pewnie bym go nie poznała.
Jak wygląda współpraca rodziców i Pani?
Przyznam, że współpraca układa się różnie. Są tacy, którzy mając dziecko niepełnosprawne wzrokowo tak bardzo chcą, by ktoś je wyleczył, „naprawił”, uzdrowił, że zamiast zająć się jak najszybciej terapią, szukają kolejnych specjalistów, cudotwórców ,lekarzy, którzy to uczynią.
Inni, choć trudno im się pogodzić z zaistniałą sytuacją , w końcu się w niej odnajdują, stosują się do zaleceń, wskazówek, dopytują, szukają wsparcia wśród innych rodziców, inspiracji. Na szczęście tych jest więcej. Sam fakt, że trafiają do mojego gabinetu świadczy o tym, że chcą pomóc, a zasady współpracy ustalamy też wspólnie.
Jakie ma Pani największe marzenie zawodowe i niezawodowe?
Moje największe marzenie zawodowe spełniło się w chwili gdy stworzyłam własną przestrzeń do pracy z dziećmi z dysfunkcją wzroku. Chciałabym również nawiązać współpracę z przedszkolami i szkołami ( zwłaszcza na poziomie wczesnej edukacji), aby przeszkolić nauczycieli w zakresie wczesnego wykrywania zaburzeń funkcji wzrokowych. W ubiegłym roku przeprowadziłam takie szkolenia w trzech przedszkolach, ale w moim mieście jest ich więcej. Marzy mi się taka stała współpraca.
Moje niezawodowe marzenia związane są z moją pasją jaką jest teatr. Od kilku lat jestem związana z Teatrem Perse, w którym gram, a do którego trafiłam również tyflościeżką. W Płocku od ośmiu lat organizowany jest przez Stowarzyszenie De Facto Festiwal Sztuki dla Niewidomych. Jest to cudowna kilkudniowa impreza jakiej trudno szukać w Europie i w świecie. Są pokazy filmów z audiodeskrypcją, spotkania z reżyserami, warsztaty, koncerty, spektakle. Jako tyflopedagog czułam wręcz obowiązek by w nim uczestniczyć. Podczas jednego z festiwali miałam okazję obejrzeć powarsztatowy spektakl, w którym występowały osoby niewidome. Reżyserem był aktor płockiego teatru dramatycznego Mariusz Pogonowski. Tak mnie urzekła gra aktorska tych osób, że podeszłam po spektaklu do reżysera z gratulacjami. I dowiedziałam się wtedy, że jest twórcą Teatru Perse i właśnie robi nabór do nowej grupy. Na drugi dzień już byłam na próbie, a po kilku miesiącach zadebiutowałam na scenie. W ciągu tych 7 lat zagrałam w kilkunastu spektaklach , w sumie już chyba kilkadziesiąt razy. Jestem tam do dziś, niedługo następna premiera.
Moim marzeniem jest napisanie sztuki o niewidomym, który…..Mam pewien pomysł, ale na razie go nie zdradzę. W teatr wciągnęłam również mojego partnera, który świetnie się w nim odnalazł i którego umiejętności wokalne wykorzystujemy.
Marzę też o tym, żeby każdego roku pojechać w góry i nad morze. I każdego roku spełniam sobie to marzenie. Bo marzenia się nie spełniają, tylko trzeba je spełniać.
Inne marzenia są zbyt osobiste by o nich pisać. Na niektóre nie mam wpływu, więc niech pozostaną marzeniami.
Wierzę, że w życiu dostajemy to czego potrzebujemy, a nie to czego chcemy i mam zaufanie do Losu, że cokolwiek mnie spotyka – jest dla mnie dobre, nawet jeśli nie od razu.
Reszta marzeń dotyczy rodziny, by wszyscy byli zdrowi, a jeśli zachorują, by szybko zdrowieli; żeby moje dzieci umiały poradzić sobie z trudnościami, które napotkają i by miały odważne marzenia i odwagę do ich spełniania
Co Panią cieszy w pracy?
W pracy cieszy mnie to, że dzieci chcą do mnie przychodzić, że nie jest to dla nich uciążliwym obowiązkiem, że robią postępy, że się uczą, że nabierają wprawy, że wchodzi im to w nawyk. Cokolwiek to jest. Że w końcu widzą kotka na płocie ( dla wtajemniczonych), że czytają płynnie brajlem, bo ja ich tego nauczyłam, że ktoś kogo uczyłam poruszania się z laską poszedł nią do sklepu po zakupy, że nauczył się obsługiwać bezwzrokowo komputer, że odważył się wyjść z domu, po wielomiesięcznym „dole” z powodu utraty wzroku. Jestem szczęśliwa gdy widzę moich niewidomych wychowanków z przedszkola po kilku latach jak poruszają się samodzielnie z laską, kończą studia, zdobywają nagrody w konkursach czytania brajlem, spotykają się z dziewczynami, mają pasje i marzenia, żyją jak każdy.
W mojej pracy jest wiele powodów do radości.
Co najbardziej frustruje?
Frustruje mnie czasami brak zrozumienia środowiska medycznego ( okuliści) dla naszych działań. Czasami traktują terapię widzenia jak swego rodzaju czary- mary, jakieś niepotrzebne zajęcia. O ile ortoptyści są bliżej okulistów, to terapeutom widzenia trudno się przebić . Wymieniając specjalistów pracujących z problemami wzrokowymi najczęściej wymienia się- okulistę, optometrystę, ortoptystkę, optyka. Rzadko – terapeutę widzenia. Dla niektórych rehabilitacja wzroku to tylko ćwiczenia ortoptyczne. Mam nadzieję, że to się zmieni niebawem, bo rehabilitacja wzroku jako dział tyflopedagogiki trafił do Polski z USA dzięki dr Antoninie Hummel stosunkowo niedawno ( koniec lat 80), więc może potrzeba jeszcze czasu, by się zadomowił.
Gdzie możemy Panią znaleźć?
Gabinet Veni Vidi znajduje się w Zespole Szkół Nr 1 w Płocku, na ul. Piaska 5. Sala 025. Jestem tam kilka dni w tygodniu, ale warto najpierw zadzwonić i umówić się na wizytę.
Tel. 602760079. Jestem również na fb, gdzie można podejrzeć co robimy, jak pracujemy i jak wygląda gabinet – Facebook.
________
Notatka biograficzna:
Katarzyna Królikowska – tyflopedagog, rehabilitant wzroku, instruktor orientacji przestrzennej, nauczyciel brajla. Od ponad 20 lat pracuję w Miejskim Przedszkolu z Oddziałami Integracyjnymi Nr 3 w Płocku, jestem właścicielką firmy Veni.Vidi- Terapia i Rehabilitacja Wzroku. Współpracuję z płockimi uczelniami wyższymi ( SWPW oraz PWSZ), gdzie wykładam tyflopedagogikę, bądź jestem opiekunem praktyk studenckich.
Mediator sądowy wpisany na listę mediatorów Sądu Okręgowego w Płocku, od 10 lat zajmuje się rozwiązywaniem konfliktów i propagowaniem idei sprawiedliwości naprawczej. Specjalizuję w prowadzeniu mediacji cywilnych i karnych. Prowadzę również szkolenia z tego zakresu oraz trening umiejętności zawodowych na kierunku pedagogika sądowa z mediacją w PWSZ w Płocku.
Skończyłam Studium Liderów Grup Wsparcia , prowadzę warsztaty rozwojowe dla kobiet na tematy lekkie, łatwe i przyjemne ( „Chcesz być szczęśliwy to bądź !!!”, „Mapa marzeń”, ” Kochać to nie znaczy zawsze to samo, czyli dlaczego nie warto czekać na księcia z bajki…”, ” Dzika kobieta – w poszukiwaniu kobiecości”, „Zmień swoje życie zanim życie zmieni ciebie”, „Jak smakuje i pachnie TERAZ?” , „Wdzięczność- bilet do szczęścia’’). Od kilku lat współorganizuję Żywą Bibliotekę w Płocku
Jestem również sekretarzem zarządu Płockiego Stowarzyszenia „Amazonki”.
Prywatnie- mama dorosłych dzieci, od ponad 2 lat roku babcia Antosia, za kilka miesięcy babcia Jagódki. miłośniczka teatru ( od kilku lat gram w teatrze Per Se), „popełniająca” czasami jakiś wiersz, a czasami prozę, zakochana w życiu, w górach i w Łukaszu.