
Nie widząc przeszkód – Marcin Ryszka – wywiad
O MĘŻCZYŹNIE, KTÓRY NIE ZAUWAŻA PRZESZKÓD,
BY ŻYĆ PEŁNIĄ – wywiad
Nie widząc przeszkód – Marcin Ryszka
Marcin Ryszka z Krakowa to niespełna 30-latek, który może pochwalić się niezwykle bogatym dorobkiem sportowym: jako pływak reprezentował Polskę na Igrzyskach Paraolimpijskich w Pekinie w 2008 roku oraz w Londynie w 2012 roku. Jest mistrzem świata osób niewidomych w pływaniu Antalyi w 2011 na: 50, 100 i 200 metrów stylem klasycznym. W swej kolekcji posiada również kilka krążków z Mistrzostw Europy. Obecnie jest reprezentantem Polski w blind footballu i brał udział w Mistrzostwach Europy w Anglii w 2015 roku.
W tak zwanym międzyczasie ukończył studia wyższe na kierunkach: zarządzanie i marketing, zarządzanie personelem oraz menedżer sportu.
I żadne z przytoczonych osiągnięć nie byłoby pewnie zadziwiające, gdyby nie fakt, że jako 4-latek Marcin bezpowrotnie utracił wzrok. Wszystko, czego dokonał, dokonał „nie widząc przeszkód”.
Aneta Bester: Marcin, nie bez kozery na początku naszej rozmowy przywołuję słowa: „nie widząc przeszkód”. Jest to nazwa krakowskiej Fundacji, której zamierzonym celem jest rozwój kultury fizycznej; jesteś tam prezesem. Czy jesteś także pomysłodawcą nazwy Fundacji? Skąd się ona wzięła?
Marcin Ryszka: Można powiedzieć, że te słowa towarzyszą mi od momentu kiedy straciłem wzrok. W 2012 roku rozpocząłem pracę w stowarzyszeniu mojego kolegi ze szkoły, Jurka Płonki, on swoją organizację nazwał „Nie Widzę Przeszkód”. Po pięciu latach wspólnej działalności doszliśmy do momentu, w którym musieliśmy powołać do życia inną organizację, taką która będzie się bardziej specjalizować w sporcie dla osób niepełnosprawnych. Przez te lata pracy w stowarzyszeniu jednak zrobiłem wiele różnego rodzaju projektów i byłem kojarzony z hasłem „Nie Widzę Przeszkód”, dlatego razem z przyjaciółmi, z którymi otworzyliśmy fundację, zdecydowaliśmy się kontynuować nazwę „Nie Widząc Przeszkód”.
A.B. – Masz dopiero 28 lat, a czytając Twoje dossier dowiadujemy się o mnogich działaniach na rzecz niepełnosprawnych. Podejmujesz mnóstwo inicjatyw związanych z poprawą jakości nie własnego życia, ale koncentrujesz się na łamaniu barier wobec innych niewidomych. Co uważasz za swoje największe osiągnięcie w tym zakresie?
M.R. – Szczerzę mówiąc nie prowadzę żadnych takich kategorii z czego jestem bardziej zadowolony, a z czego trochę mniej. Prawda jest taka, że tej pracy którą wykonuję dla środowiska osób niepełnosprawnych jest naprawdę bardzo wiele. Czasami z pozoru małe rzeczy jak np. zainstalowanie dźwiękowych bankomatów na terenie AGH w Krakowie może spowodować że wielu ludziom zacznie się żyć łatwiej, bo samodzielnie będą mogli skorzystać z takiego urządzenia, a wcześniej po prostu było to nie możliwe. Na pewno wiele radości daje mi praca w radiu weszło FM, gdzie mogę pokazywać ludziom, że bariery istnieją tylko w naszych głowach. Praca na AGH i działanie na rzecz studentów z niepełnosprawnością to też okazja na poprawianie jakości życia nas niepełnosprawnych. Projekty, które realizujemy w Fundacji to również coś, z czego jestem dumny. Działalność naszej drużyny piłkarskiej, wiele nagród które w tym sezonie wywalczyliśmy, organizacja razem z krakowskim Urzędem Miasta i Urzędem Marszałkowskim tygodnia osób niepełnosprawnych to coś, co kosztuje nas mnóstwo czasu i pracy, ale na końcu zostaje satysfakcja z dobrze wykonanej roboty.
A.B. – Większość osób niepełnosprawnych zamyka się na świat, woli swoje problemy przemilczeć i specjalnie się nie wychylać … Ciebie znam jako bardzo pogodnego, otwartego i zdystansowanego do siebie mężczyznę. Nie sprawiasz wrażenia człowieka, który ma wybitne parcie na szkło, a jednak spośród wszystkich niewidomych pływaków czy całej drużyny blind footbolowej to właśnie Ty wychodzisz przed tak zwany szereg, podejmujesz się wielu inicjatyw, ulepszasz Wasz świat… Dlaczego właśnie Ty? Czy udzielanie się na rzecz drugiego człowieka to Twój sposób na życie?
M.R. – Zgodzę się z tym, że często mnie gdzieś widać, ale prawda jest taka że często działam przy współpracy z ludźmi, bez których wielu rzeczy nie udałoby się zrealizować. To chyba kwestia mojego charakteru. Jestem chyba dość przebojowy, na pewno stanowczy i dążę do wyznaczonego przez siebie celu. Kiedyś zastanawiałem się właśnie nad tym, że inni niepełnosprawni często nie mają takich możliwości, jak ja. To może znak, że powinienem doceniać to, co mam i walczyć o to, żeby innym było łatwiej? Żeby pokazywać, że niepełnosprawność to nie wyrok? Głowa jest pełna pomysłów i mam nadzieję, że wystarczy sił, żeby przynajmniej połowę z tych inicjatyw zrealizować.
A.B. – Straciłeś wzrok jako małe, 4-letnie dziecko. Minęło prawie 25 lat od czasu, gdy po raz ostatni coś widziałeś. Czy zachowane w pamięci kody wzrokowe są Ci dziś pomocne w funkcjonowaniu?
M.R. Na pewno tak. Wystarczy tu przytoczyć chodź by przykład kolorów. Ja pamiętam jak wygląda kolor biały czerwony czarny itd. Osoby niewidome od urodzenia tego nie mają. Jak wytłumaczyć takiej osobie, że trawa jest zielona, a niebo niebieskie? Jest to na pewno mega trudne i chyba nie do końca możliwe. Wracając do pytania: myślę, że było mi nauczyć się życia o wiele łatwiej właśnie dlatego, że kiedyś widziałem.
A.B. – Dziś jesteś zupełnie samowystarczalny w sensie samoobsługi, ale przecież nie zawsze tak było. Co sprawiało Ci największy kłopot w codziennym funkcjonowaniu?
M.R. – Nie zgodzę się z tym, że jestem w 100% samowystarczalny. Są często sytuacje, w których proszę o pomoc, ale to proszenie nie jest dla mnie w żaden sposób kłopotliwe. Niestety wielu niepełnosprawnych często albo się boją albo wstydzą kogoś poprosić o pomoc. Jeśli chodzi o takie czynności dnia codziennego to nie przychodzi mi coś tak od razu do głowy. Na pewno nauka jedzenia bez wzroku to nie jest łatwy temat. Później, im człowiek starszy, pojawiają się kwestie prania, prasowania, golenia… Ale jeśli bardzo się chce, ze wszystkim jesteśmy w stanie sobie poradzić.
A.B. – Czy miałeś jakieś momenty załamania, tak zwanego „czarnowidzenia”? że nic Ci nie wyjdzie, że zawsze będziesz sam, że niczego nie uda Ci się osiągnąć?
M.R. – Powiem tak, jak mówił mój dziadek: „nie zawsze świeci słońce”. Każdy człowiek ma słabsze momenty, to jest nieuniknione, jednak z tym trzeba sobie po prostu radzić. Jeśli dopadają mnie takie momenty to lubię założyć słuchawki, pobiegać godzinę na bieżni, świat staję się od razu bardziej kolorowy.
A.B. – W minionym roku miałeś nieprzyjemną sytuację, gdy wyproszono Cię z siłowni, ponieważ jesteś niewidomy. Czy to szczyt muru absurdu? Jak zakończył się tamten spór?
M.R. – Można powiedzieć, że moje życie to właśnie jest obalanie takich murów. Podany przez ciebie przykład to jedna z bardziej hardkorowych rzeczy, jakie mnie spotkały. Sytuacja skończyła się tak, że mimo prób tłumaczenia szefostwu siłowni, że niewidomi robią różne rzeczy w życiu, nie dostałem zgody, żeby samodzielnie się tam pojawiać. Ja trenuję w innym obiekcie, tamten nadal istnieje i nadal brak tam wstępu niewidomym.
A.B. – Rozumiem, że Twoje działania mają na celu eliminowanie z rzeczywistości osób niewidomych takie właśnie niemiłe zajścia… Zdobyłeś tytuł Dziennikarza Roku w plebiscycie LODOŁAMACZE ; dzieliłeś się doświadczeniami z fanami sportu w akcji OKO W OKO Z IDOLEM na twojbohater.pl; akcja @MASZ MOC to kolejny Twój sukces.
Jak byś skonkludował te działania: to wszystko po to, by samemu pokonać pewne bariery czy może bardziej inspirować innych do ich pokonywania?
M.R. – Raczej to drugie. Tak jak już powiedziałem dostałem różne talenty i teraz moim zadaniem jest udowadnianie innym, że niepełnosprawność to nie wyrok, że można żyć normalnie a przede wszystkim godnie.
A.B. – Czy po kampanii „Piłka dla wszystkich„, gdzie na wielkich banerach jest Twoje zdjęcie w opasce na oczach i piłką dźwiękową stałeś się rozpoznawalny dla ludzi?
M.R. – Muszę przyznać, że dostałem wiele pozytywnych wiadomości na ten temat. Kampania zorganizowana przez PZPN to prawdziwy strzał w dychę. Oby więcej innych organizacji decydowało się na tego typu inicjatywy.
A.B. – Obecnie zawodowo jesteś dziennikarzem w radiu weszlo.fm. W każdą niedzielę o godzinie 9 wraz ze swoimi gośćmi pokazujecie, że wszelakie ograniczenia i bariery istnieją tylko w naszych głowach. Zatem najpierw pływak, potem piłkarz i kapitan drużyny, w między czasie student i prezes fundacji, teraz dziennikarz. Co dalej?
M.R. – Nie mam pojęcia. Tak jak już wspomniałem, pomysłów w głowie jest całe mnóstwo. Nie zapominajmy o mojej pracy na AGH. Tam również jest sporo do zrobienia. Przyznam, że sam jestem ciekaw, dokąd mnie jeszcze życie pokieruje…
A.B. – W jednym z wywiadów powiedziałeś, że nie masz żadnego wielkiego marzenia. Z całą pewnością nie jesteś osobą, która nie mierzy wysoko, zatem brak marzeń wynika z faktu, że starasz się spełniać je na bieżąco?
M.R. – Śmiech) Sam nie wiem, co powiedzieć. W życiu jestem bardzo dużym realistą. Co z tego, że powiem że marzę na przykład o wielkim domu z basenem, ogrodem i psem? Wolę ciężko pracować, a może kiedyś będzie mnie stać, by taka sytuacja nie była wyłącznie marzeniem?
A.B. – Skończyłeś studia, zyskałeś interesującą pracę, masz na koncie mnóstwo sukcesów sportowych, przełamałeś mnóstwo barier. W wielu dziedzinach przyczyniłeś się do poprawy życia ludzi niewidomych a przede wszystkim napotkałeś miłość swojego życia i niebawem będziesz szczęśliwym mężem. O czym zatem jeszcze marzy Marcin Ryszka?
M.R. –O tym żeby zdrowie dopisało. Jeśli ono będzie, wszystko inne pozostawiam sobie w swoich rękach, ponieważ naprawdę bariery istnieją wyłącznie w naszych głowach.
_____________
Notatka biograficzna:
Marcin Ryszka
28-latek. W jego życiorysie najważniejszym punktem od zawsze jest sport. Jako pływak reprezentował Polskę na Igrzyskach Paraolimpijskich w Pekinie w 2008 r. oraz w Londynie cztery lata później. Jest mistrzem świata osób niewidomych w pływaniu z 2011 r. na: 50, 100 i 200 m stylem klasycznym. W swej kolekcji posiada również kilka krążków mistrzostw Europy. Obecnie jest reprezentantem Polski w blind footballu, brał udział w mistrzostwach Europy w tej dyscyplinie w 2015 r.
Jest absolwentem technikum w Krakowie, w którym ukończył kierunek technika prac biurowych. Studiował na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie oraz Uniwersytecie Jagiellońskim. Na tych uczelniach ukończył kierunki: zarządzania i marketingu, zarządzania personelem oraz menedżera sportu.
Od początku istnienia radia Weszło FM stanowi jedno z najmocniejszych ogniw ekipy, tworząc doskonałą autorską audycję „W ciemno”, ale i na co dzień nagrywając wywiady czy felietony. Cały czas łączy pracę zawodową ze sportem. Mimo utraty wzroku w wieku 4 lat, to człowiek niesłychanie aktywny. Poza niebywałym zacięciem do kilku sportów, które regularnie uprawia, ma doskonałe warunki radiowe – głos, przygotowanie merytoryczne oraz umiejętność otwierania rozmówców. W swojej audycji „W ciemno”, przewrotnie nawiązującej do jego niepełnosprawności, przybliża słuchaczom świat sportów osób z niepełnosprawnością. Marcin, dwukrotny uczestnik Igrzysk Paraolimpijskich w Pekinie i Londynie oraz trzykrotny mistrz świata w pływaniu, doskonale rozumie wyzwania, szanse oraz specyfikę sportu osób z różnym stopniem niepełnosprawności. Dzięki temu jego audycje to zawsze potężny ładunek wiedzy, anegdot oraz optymizmu.